czwartek, 30 maja 2013

Rozdział I

Poczułam, że unoszę się w powietrzu rytmicznie się kołysząc. Otworzyłam lekko oczy, aby sprawdzić co się dzieje. Najpierw poraziło mnie słoneczne światło i dopiero po chwili zobaczyłam brązowe oczy bruneta, który niósł mnie na rękach.
-Kim jesteś? -spytałam nieprzytomnym głosem.
-Jestem Martinez -powiedział i lekko się uśmiechnął. Miał cudowny uśmiech.
-Dokąd mnie zabierasz? -zapytałam go cicho, nawet nie próbując nawet wymusić na nim wyjaśnień.
-Do twojego mieszkania. Musisz się położyć i wyspać. To ci pomoże -powiedział opiekuńczym tonem i przycisnął mnie mocniej do siebie.
Wydawało mi się, albo to była prawda, że niesienie mnie, nie sprawiało mu nawet najmniejszego wysiłku, jakbym nic nie ważyła. Nie zadałam więcej pytań, mimo, iż miałam ich tysiące. "Skąd tu się wzięłam?", "Dlaczego akurat ty mnie niesiesz?", "Od kiedy mam swoje mieszkanie?" to jedne z bardzo wielu pytań. Ja jednak zamilkłam i przymknęłam oczy, bo słońce świeciło bardzo mocno.
-Dobrze się czujesz? -spytał z troską.
Kiwnęłam twierdząco głową nic nie mówiąc. Wyczuł chyba, że nie jestem zbyt rozmowna. Po paru, bądź parunastu minutach Martinez się zatrzymał. Otworzyłam oczy i zobaczyłam czarny samochód. Był ładnie umyty oraz napastowany i elegancko się prezentował. Chłopak nadal trzymając mnie na rękach, jakimś cudem otworzył drzwiczki samochodu i posadził mnie na siedzeniu z przodu. Następnie zapiął mi pasy i zamknął drzwi. Obszedł samochód i w tym czasie mogłam zaobserwować jak jest ubrany. Miał na sobie czarną gładką koszulkę z krótkim rękawem i do tego ciemne dżinsy. Butów nie widziałam. Wsiadł na miejsce pasażera i zapuścił silnik, który cichutko mruczał. Samochód sprawiał wrażenie nowego, albo był po prostu dobrze utrzymany przez swojego właściciela. Martinez wyjechał na główną ulicę i aby wypełnić ciszę panującą w aucie włączył spokojną muzykę.
Po dłuższym czasie jazdy, pytania kłębiące się w mojej głowie stawały się nie do wytrzymania.
-Skąd mnie znasz? -zapytałam głupawo nie wiedząc jak zadać to pytanie.
-Mieszkam piętro niżej, niż ty. Jestem twoim przyjacielem, nie pamiętasz? -spytał a ja zrobiłam zdziwioną minę.
Nic takiego nie pamiętałam. Ja w ogóle nic nie pamiętałam. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że nie wiem co było wcześniej -zanim zobaczyłam te jego oczy nad sobą.
-Jak mnie znalazłeś? -zadałam kolejne pytanie po chwili milczenia.
-Powiedziałaś, że jedziesz się pospinać na skałki. Nie było cię długo, dzwoniłem na twój telefon, ale nic. Przestraszyłem się, że coś ci się mogło stać. I nie myliłem się. Spadałaś i byłaś nieprzytomna, jak cię znalazłem -mówił nie odwracając wzroku od drogi -na szczęście się po chwili ocknęłaś. Naprawdę nic nie pamiętasz Alexia? -zadał pytanie i w tym momencie na mnie spojrzał. Wydawało mi się, że kogoś w nim poznałam, ale uznałam to za złudne wrażenie. Nie miałam pojęcia kim był.
-Tak -odpowiedziałam krótko.
-Musisz iść do lekarza. Zawiozę cię -zaoferował się.
-Żadnych lekarzy -powiedziałam ostro.
-Co jest? -zapytał zaalarmowany moim tonem.
-Nic. Po prostu nie chcę iść do lekarza. Minie -dodałam, żeby go uspokoić. Nie uwierzył mi, ale też nie powiedział nic więcej na ten temat.
Zajechaliśmy na dość spore blokowisko, gdzie przeważały wieżowce. Martinez zatrzymał samochód na parkingu tuż przy jasnym, dziesięciopiętrowym wieżowcu. Zgasił silnik i wysiadł, po czym podszedł do moich drzwiczek i je otworzył.
-Sama sobie poradzę-powiedziałam, gdy próbował mnie wziąć na ręce.
Postawiłam nogi na asfalcie i wysiadłam z auta przy niewielkiej pomocy bruneta. Moje nogi jednak odmówiły posłuszeństwa i zatoczyłam się lekko.
-Chyba jednak nie dasz sobie rady sama-powiedział z lekkim uśmiechem i wziął mnie na ręce. Zatrzasnął drzwi i skierował się do klatki schodowej. Wszedł po kilku schodkach i zacisnął guzik przywołujący windę. Pojawiła się po kilku sekundach. Wcisnął "7" i winda ruszyła w górę. Cały czas trzymał mnie na rękach i patrzył na mnie. Lekko speszona odwróciłam wzrok. Gdy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi wyszedł i skierował się do pierwszych drzwi w korytarzu.
-Twoje mieszkanie-powiedział i postawił mnie przed drzwiami.
Ku mojemu zdziwieniu wsunął rękę do kieszeni moich spodni.
-Co robisz?- spytałam zdziwiona.
-Wyciągam klucz-odpowiedział i pokazał mi klucz, który wyjął z kieszeni moich brudnych dżinsów.
Otworzył drzwi i pomógł mi wejść do mieszkania. Poprowadził mnie do przestronnej, stylowo urządzonej sypialni. Na środku stało duże łóżko z kutą barierką. Na nim leżała jasna pościel. Ściany były kremowe, meble w kolorze jesionowym. Po lewej stronie było duże okno sięgające prawie do podłogi, a pod sufitem wisiał piękny żyrandol z małymi kryształkami.
-Jak tu pięknie-mruknęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam. Nie miałam siły na większy uśmiech. 
-Połóż się Alex-powiedział troskliwie i pogłaskał mnie po policzku. Ten delikatny gest wywołał na mojej skórze gęsią skórkę. Martinez tymczasem wyszedł z pokoju i przymknął drzwi. Słyszałam, że poszedł do pomieszczenia obok.
Zaczęłam więc przeglądać zawartość kolejnych szuflad w poszukiwaniu ubrań. Znalazłam czystą bieliznę, którą wyjęłam i położyłam na łóżku, a następnie odnalazłam koszulki i spodnie dresowe. Wyjęłam jasno zieloną koszulkę na ramiączkach i czarne dresy. Zdjęłam z siebie wszystko i zaczęłam ubierać w czyste ubrania. Gdy zakładałam biustonosz, do sypialni wszedł Martinez. Od razu się wycofał, ale wiedziałam, że widział. Założyłam więc pośpiesznie bluzkę i spodnie, po czym podeszłam do drzwi sypialni.
-Wejdź powiedziałam cicho.
-Bardzo przepraszam-powiedział i podał mi kubek ciepłego napoju. Upiłam łyk i okazało się, że to herbata.
-Nic się nie stało-odparłam. Nadal staliśmy w drzwiach pokoju.
-Połóż się-powiedział i z troską zabrał mi kubek i podprowadził do łóżka.
Usiadłam na brzegu i odsunęłam kołdrę. Wślizgnęłam się w nią, a on usiadł koło mnie i postawił kubek na niewielkiej szafeczce nocnej. Przykrył mnie dokładniej i usadowił się wygodniej obok. Pochylił się nade mną i położył mi dłoń na policzku lekko go gładząc. Ciepło pod kołdrą i czuły gest od strony tego chłopaka szybko przywołały sen.
Śniło mi się, że chodziłam po chmurach i zaglądałam na dół- na ziemię. Z pleców wyrastały mi ogromne białe skrzydła, a ubrana byłam w zwiewne białe szaty. W pewnym momencie wychyliłam się za bardzo i zaczęłam spadać w dół. Skrzydła odmówiły mi posłuszeństwa. Nieuniknione było zderzenie z Ziemią, do której pędziłam z zawrotną prędkością. I wtedy się obudziłam. Usiadłam prosto na łóżku i zobaczyłam, że Martinez siedzi w tym samym miejscu, co siedział za nim zasnęłam. Oddychałam ciężko i mocno ściskałam jego dłoń.
-Miałaś zły sen?-spytał patrząc na mnie czule.
-Tak-westchnęłam i opadłam bezwładnie na poduszkę. Poluzowałam uścisk jego dłoni, ale on jej nie zabrał trzymając ją nadal. Drugą dłonią wziął kubek i podał mi go.
-Napij się. Jest już chłodna, ale zaraz zrobię ci gorącą.
Wzięłam kubek od niego i wypiłam zawartość.
-Nie trzeba-powiedziałam-ta mi wystarczy. Dziękuję-powiedziałam oddając mu kubek. Odstawił go w to samo miejsce, gdzie stał wcześniej.
-Śpij-pogłaskał mnie po wierzchu dłoni kciukiem.
Ponownie zamknęłam oczy i usnęłam. Tym razem nic mi się nie śniło. Gdy otworzyłam oczy Martinez miał opartą głowę na mojej klatce piersiowej. Odruchowo uniosłam dłoń i lekko go pogłaskałam po lśniących brązowych włosach. W dotyku przypominały aksamit. Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Były tak samo zaspane, jak i moje.
-Wybacz-powiedział.
-Co mam ci wybaczyć?-spytałam.
-Usnąłem.
-To dobrze, też byłeś zapewne zmęczony-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Czułam, że odzyskuję siły.
-Już późno, pewno będę już szedł do siebie.
-Nie-wyrwało mi się piskliwie, gdy puścił moją dłoń w uścisku.
Martinez spojrzał na mnie pytająco.
-Nie idź-wyjaśniłam nie patrząc na niego. Głupio się czułam prosząc go, by jeszcze został po tym, co dla mnie zrobił.
-Dobrze-powiedział i usiadł w tym samym miejscu co wcześniej.
Ujął moją dłoń w swoją i spojrzał mi w oczy. Zaczęłam się zastanawiać, czy on naprawdę jest moim przyjacielem, czy przypadkiem nie jest kimś więcej. Czułam, że jestem w stanie pokochać te słodkie brązowe oczy, prosty nos, niski i subtelny głos. Jego czułość, opiekuńczość...
Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
-Chcesz coś zjeść?-zapytał.
-Hm, może odrobinę?
-Okej, a jesteś w stanie iść do kuchni?
-Spróbuję-powiedziałam i podniosłam się z łóżka. Martinez nie wypuszczał mojej dłoni, cały czas mnie asekurując. Odkryłam, że mogę już samodzielnie ustać na nogach. Odzyskałam częściowo siły. Wyszliśmy z sypialni i poszliśmy do pomieszczenia obok. Kuchnia była obszerna i, tak jak sypialnia, bardzo jasno urządzona. Pod oknem był zlew, obok szafki z jasnym blatem i kuchenka z płytą indukcyjną. Nad nią wisiał srebrny okap z przeźroczystą szybą. Na środku stał drewniany, także jasny, kwadratowy stół z sześcioma krzesłami.
Martinez podprowadził mnie do stołu i posadził na jednym z krzeseł. Usiadłam bokiem i obserwowałam co robi. Na początek zagotował wodę i zrobił mi kolejną herbatę. Tak jak poprzednia i ta była pyszna. Następnie zaczął przyrządzać posiłek. Zrobił jajecznicę z dziesięciu jaj, na boczku z dodatkiem szynki i szczypiorku. Nałożył ją na dwa talerze po równo. W miedzy czasie zrobił jeszcze kilka kanapek z serem żółtym i pomidorem. Wszystko ustawił na stole i usiadł obok mnie.
-Nie pogniewasz się, że sobie też zrobiłem?-spytał z szerokim uśmiechem-jestem strasznie głodny-dodał.
-No coś ty-powiedziałam- w żadnym wypadku.
Zaczęliśmy jeść w ciszy i po upływie niedługiego czasu wszystko zniknęło z talerzy.
-Dziękuję-powiedziałam kładąc talerze jeden na drugim i próbując wstać. 
-Siedź-powiedział głośniej niż trzeba było Martinez-nie możesz się przemęczać-powiedział już normalnym tonem i uśmiechnął się-wybacz, że podniosłem głos.
Nic nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam do niego na znak, że się nie gniewam.  
Szybko pozmywał naczynia i ułożył na właściwe miejsca. Czułam się jakbym to ja była u niego, a nie on u mnie, jednak przyjemne było uczucie, że się o mnie troszczy.
-Mógłbyś mi pokazać resztę mojego mieszkania?-spytałam, gdy już skończył sprzątać.
-Oczywiście-powiedział
Wyszliśmy znów do przedpokoju.
-Tu jest łazienka-wskazał na drzwi z trzema mlecznymi szybkami. Uchyliłam drzwi. Łazienka była niewielka, ale zawierała to, co najpotrzebniejsze. Oprócz podstawowego wyposażenia każdej łazienki, były tam jeszcze dwie szafki: jedna będąca zwykłym regalikiem na kosmetyki, a druga zapewne na ręczniki. Przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia -salonu. Salon był ogromny, ale nie przesadnie umeblowany i dzięki temu miał dużo wolnej przestrzeni. Na ścianie wisiał czarny telewizor plazmowy zajmujący jej połowę. Na pozostałych ścianach nie było nic, prócz paru obrazów. Pod ścianami stało parę niewielkich komódek w odcieniu jasnego brązu i jeden regał z płytami cd oraz książkami. Na środku na puchatym dywanie stała duża skórzana kanapa w odcieniu bardzo jasnego kremu, a przed nią szklany stolik. W kątach stały wysokie wazony z sztucznymi kwiatami, a z sufitu zwisał żyrandol podobny do tego, który miałam w pokoju.
-Fajne mam mieszkanie-powiedziałam do przyjaciela.
-Też mi się podoba-zaśmiał się cicho.
Wróciliśmy do sypialni. Ja wślizgnęłam się z powrotem pod kołdrę.
-To ja już pójdę-powiedział niepewnie.
-Proszę, zostań dziś ze mną na noc-poprosiłam cicho, prawie niesłyszalnie.
-Dobrze-powiedział troskliwie-idź wziąć kąpiel, poczujesz się jeszcze lepiej-poradził.
-Okej, ale nie idź nigdzie-poprosiłam, jak małe dziecko.
-Nie pójdę-obiecał.
Powędrowałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i założyłam czarną koszulę nocną, którą znalazłam na jednej z półek szafki, po czym wróciłam do sypialni. Martinez w czasie, kiedy mnie nie było zasunął roletę w oknie i w pokoju panował półmrok mimo włączonej lampy. Weszłam pod kołdrę, a on usiadł obok mnie. Znów ujął moją dłoń, ale tym razem ja nie zamknęłam oczu. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam, że jest zmęczony, bo powieki same mu opadały.
-Połóż się przy mnie-zaproponowałam bardzo cicho.
W jego oczach pojawiło się najpierw zdziwienie, a potem lekkie niedowierzanie, że to powiedziałam. W końcu jednak położył się jakieś dwadzieścia centymetrów ode mnie, nie wchodząc pod kołdrę. Nagle poczułam przypływ odwagi. Wysunęłam spod niego kołdrę, na której leżał, przysunęłam się do niego i nakryłam go. Spojrzałam na niego. Leżał blisko mnie i patrzył zmęczonymi oczami w moje, także lekko zmęczone.
-Dziękuję, że jesteś-powiedziałam cicho i sennie, po czym oboje zasnęliśmy przytuleni delikatnie do siebie.

__________________________________________________________________
No i mamy I rozdział. Myślę, że się spodoba. Następny pisze Klaudia :*

poniedziałek, 27 maja 2013

Prolog - Upadek




Spacerowałam po chmurach. Nie wszystkie były białe , niektóre były różowe, żółte a jeszcze inne błękitne. Było tu o wiele piękniej niż można było sobie wyobrazić. Byłam ubrana na biało, z tyłu z pleców wyrastały mi śnieżnobiałe skrzydła. Blond włosy powiewały na wietrze. Rozłożyłam skrzydła i wbiłam się w powietrze. Poleciałam w górę, zrobiłam kilka beczek i ósemek. Zaśmiałam się głośno , uwielbiałam bycie aniołem. Mogłam pomagać innym, zwalczać zło , zabijać demony grożące ludziom – mimo ,że nie przepadam za walką to dla dobra na Ziemi zrobiłabym wszystko – a najbardziej w tym wszystkim uwielbiałam moje skrzydła. Latanie , czucie wiatru między włosami to jest to co kocham. Wylądowałam na chmurze i spojrzałam w dół. Pod mną ciągnęła się Francja.  Ahh , jaki to piękny kraj i język. Czasami wymykałam się z nieba i spacerowałam ulicami Paryża lub Bourges gdzie chodziłam do Katedry św.Stefana – jedna z najpiękniejszych w całej Francji  . Zbyt mocno się wychyliłam i zleciałam w dół. W panice nie mogłam rozwinąć skrzydeł. Zdaje się, że krzyczałam o pomoc ale wiatr mnie zagłuszył. Próbowałam wezwać kogoś za pomocą telepatii ,ale nie udało się . Spróbowałam jeszcze raz rozwinąć skrzydła , ale bez powodzenia. Leciałam plecami do ziemi , czułam że płaczę. W pośpiechu znalazłam inne wyjście z sytuacji ,a mianowicie wyjście z ciała .Jednak w panice nie mogłam nic zdziałać. To koniec – pomyślałam – roztrzaskam się o ziemię. Odwróciłam głowę i jęknęłam z przerażenia . Pod mną były skały. Roztrzaskam się – powtórzyłam – na kawałeczki. I uderzyłam w ziemię. Straciłam przytomność.


Syknęłam z bólu . Jednak żyje , cud jakiś.
-Alexia…Alex ocknij się
Usłyszałam głos mężczyzny jakby z daleka. Nie odpowiedziałam , po prostu nie dałam rady.
-Alexio błagam…. otwórz chociaż oczy
Zacisnęłam je i powoli otworzyłam. Pierwszym co zobaczyłam były wpatrzone we mnie brązowe oczy.

_______________
 Oto i prolog , mam nadzieje że się podoba mimo że krótki.
Następny pisze Kasia ^^
Skomentujcie proszę ;*

sobota, 25 maja 2013

Bohaterowie


dziewczyny
 Alexia Verges [werżes] -  lat 17. Ma amnezję. Nie wie skąd pochodzi, nie zna swojej rodziny. Jest odosobniona, nie ma towarzystwa. Jedyną osobą, z którą utrzymuje stały kontakt jest Martinez Cassel- jej jedyny przyjaciel. Uwielbia taniec (ale tylko w samotności), kocha ciszę i książki. Nienawidzi dużych zbiorowisk ludzi, towarzystwa i rozmów. Jest cicha, opanowana i nie okazuje uczuć publicznie. 




http://data.whicdn.com/images/50603886/simon-nessman-skateboard_large.jpg

Martinez Cassel -  lat 19. Jest przyjacielem Alexi Verges, ale także opiekunem (co przed nią ukrywa). Pojawia się w jej życiu jako pierwsza postać, którą pamięta tuż po przebudzeniu. Martinez jest odrobinę podobny do swej przyjaciółki. Lubi ciszę (ale nie przesadną), kocha książki i taniec (niekoniecznie w samotności). Od niej różni go to, iż często okazuje swe uczucia (ale tylko w jej towarzystwie). Jest powiernikiem jej tajemnic (tylko jemu się zwierza). Potajemnie kocha Alexię, ale nie jest pewien, czy to miłość braterska, czy niekoniecznie taka.

______________________________________
Hej , jestem Klaudia i wraz z Kasią będziemy pisać opowiadanie .
Za niedługo dodam prolog :)
Mam nadzieje,że opis wam sie podoba i że będziecie czytać