niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział V

Kolejny raz obudziłam się w ramionach Martineza. Obejmował mnie i patrzył na mnie pełnym uczucia spojrzeniem.
-Dzień dobry- powiedział, gdy spojrzałam mu w oczy.
-Dzień dobry- odpowiedziałam, przypominając sobie o uczuciu, które sobie uświadomiłam wieczór wcześniej. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok.
-Ty się rumienisz- nie umknęło to jego uwadze- co jest? -zapytał badawczo.
-Nic, nic- powiedziałam i przytuliłam się do niego, czując jak jego ciało przywiera do mojego.
Martinez nie drążył tematu. Zwykłym, pełnym prostoty gestem uniósł dłoń i wplótł mi palce we włosy, po czym przeniósł dłoń na mój kark. Zaczął zataczać na nim niewielkie okręgi opuszkiem palca. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Martinez przysunął się bliżej mnie, odsłonił moją szyję i lekko pocałował mnie w nią. Przeszedł mnie dreszcz przyjemności. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno do siebie. Nie przestawał delikatnie muskać ustami moją szyję. Z każdym złożonym na mojej szyi pocałunku miałam ochotę na coraz więcej. On chyba też chciał coraz więcej. Przesunął teraz usta na mój policzek nie przestając składać delikatnych pocałunków. Otumaniało mnie to tak samo, jak zapach jego perfum. Przysunął się teraz bardzo blisko mnie, a nasze usta dzieliło może kilka centymetrów. Patrzyliśmy sobie w oczy. Miał je takie piękne, takie głębokie i pełne płynnego uczucia. Równocześnie zbliżyliśmy nasze usta do siebie przymykając oczy i w którymś momencie się spotkały. Poczułam jego miękkie wargi na swoich. Ujął delikatnie mój policzek w dłoń i zaczął powoli całować moje usta. Odwzajemniałam każdą pieszczotę, którą kierował do mnie. Po chwili nasz bardzo delikatny całus przerodził się w w bardzo namiętny pocałunek. Całowaliśmy się bez końca, nie mogąc oderwać się od siebie. Kiedy odsunęliśmy się od siebie na parę centymetrów patrzyliśmy sobie w oczy z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie mogłam się nacieszyć tym, że Mart właśnie mnie pocałował. Pocałował i to jak!
-Jesteś śliczna- powiedział.
-Dzięki- odparłam lekko zawstydzona.
Naciągnął szyję i pocałował mnie w czoło.
-Moja ślicznotka- powiedział czule szeptem.
-Twoja- przytaknęłam- a ty mój- dodałam w przypływie pewności siebie.
-Owszem Kochanie- odparł i pocałował moje usta.
Byłam oszołomiona tym, co się zdarzyło. To było cudowne uczucie. Nadal leżeliśmy przykryci pod kołdrą i obejmowaliśmy się. Oparłam głowę na jego przedramieniu.
-Martinez...- zaczęłam niepewnie.
-Tak Alexio?- spojrzał na mnie czule.
-Co ty do mnie czujesz?- spytałam prosto z mostu.
Zobaczyłam, że jego oczy rozszerzają się lekko, ale tylko dlatego, że się szeroko uśmiechnął. Nie odpowiedział jednak nic, tylko ponownie mnie pocałował.
-A ty co do mnie czujesz?- zapytał, gdy oderwał usta od moich.
-Pierwsza spytałam- zaczęłam się z nim przekomarzać. Zaśmialiśmy się oboje.
Zapanowała na chwilę cisza i żadne z nas nic nie mówiło. Patrzyliśmy sobie tylko w oczy. Pierwszy odezwał się Martinez.
-Kocham cię- powiedział cicho, prawie niesłyszalnie i odwrócił wzrok.
Zaparło mi dech w piersiach. ON MNIE KOCHA. To do mnie dotarło dopiero po chwili i dałabym sobie rękę uciąć, ze coś kliknęło w mojej głowie.
Zorientowałam się, że Mart źle odebrał moją reakcję.
-Ja ciebie też kocham- wydukałam nadal z niedowierzaniem.
Zobaczyłam, że odetchnął z ogromną ulgą. Przytulił mnie do siebie i ukrył swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Na przemian gładził mi włosy i całował mnie w szyję.
-Jesteś dla mnie całym światem. Odkąd cię poznałem nim byłaś Alexio. Kiedy nie wracałaś tak długo ze skałek, dostawałem szału. Pojechałem za tobą, a gdy zobaczyłem cię nieprzytomną, niemal dostałem zawału- szeptał mi gorączkowo do ucha. 
 Nie sądziłam, że jestem dla niego tak ważna. Sądziłam, że traktuje mnie tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę, ewentualnie młodszą siostrę. Byłam zaskoczona.
W odpowiedzi na jego wyznania odsunęłam go od siebie, położyłam mu palec na usta, po czym zbliżyłam swoje usta i zaczęłam go namiętnie całować. Pocałunek trwał całą wieczność i przesycony był miłością.
-Kocham cię- powiedziałam
Odpowiedział mi całusem.
-Czas wstawać- powiedział niechętnie- musimy iść do pracy. Nasz urlop się skończył.
-Ja pracuję?- spytałam szczerze zdziwiona.
-Tak. Dokładniej to pracujemy razem w księgarni na rogu.- powiedział z szerokim uśmiechem.
Ja też się uśmiechnęłam na myśl o pracy z Martinezem.
Wstaliśmy z łóżka, wyjęłam z szuflady ciemne dżinsy i jasną koszulkę z krótkim rękawem.
-Idę do łazienki- poinformowałam go.
-Ok, ja idę do swojego mieszkania i za chwilę wpadnę tu po ciebie.
Martinez wyszedł, a ja poszłam wziąć kąpiel. Szybko ją skończyłam, ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Rzęsy przeciągnęłam maskarą, na policzki nałożyłam odrobinę pudru.
Poszłam pościelić łóżko i wrzuciłam do torby kilka potrzebnych rzeczy. Założyłam ją na ramie i w tym momencie wszedł Martinez ubrany w dżinsy podobne kolorem do moich i czarną, gładką koszulkę.
-Gotowa?- zapytał i cmoknął mnie w policzek.
-Tak, chodźmy.
Zamknęłam mieszkanie i zeszliśmy na dół. Kiedy wyszliśmy przed drzwi klatki schodowej Mart ujął moją dłoń w swoją. Szliśmy w milczeniu. Księgarnia była naprawdę blisko i faktycznie nawet nie zdążylibyśmy o niczym porozmawiać.
-Tu jest twoje biuro- powiedział mi szeptem do ucha, gdy weszliśmy do księgarni.
Weszłam do niewielkiego, ładnie urządzonego pomieszczenia ze stertą papierów na biurku. Nie wiadomo skąd od razu wiedziałam co mam z nimi zrobić. Zajmowałam się rozliczaniem czasu pracy pracowników naszej księgarni, a po skończeniu tego, pracowałam przy kasie.
-Wiesz co masz robić kochanie?- Martinez zaglądnął do pokoiku i uśmiechnął się szeroko.
-Może, to i dziwne, ale wiem dokładnie co mam robić.- odpowiedziałam szczerze.
-No to ja idę do swojego biura. Jest tuż za ścianą, więc jak będziesz coś potrzebować to przyjdź. Postaram ci się wtedy pomóc.
-Dzięki, ale może nie trzeba będzie- powiedziałam z uśmiechem i usiadłam przy biurku. Mart podszedł do mnie, objął mnie i lekko pocałował w szyję.- zmykaj do siebie- powiedziałam żartobliwie.
Uśmiechnął się i poszedł do siebie.
Zaczęłam mozolnie wklepywać różne liczby do komputera w kolejne rubryki tabeli. Po jakichś dwóch godzinach skończyłam to robić. Wstałam więc i poszłam do biura obok. Martinez też właśnie kończył swoją pracę.
-Hej, ja już skończyłam. Mam iść na kasę?- spytałam, gdy nie zauważył, że weszłam.
-Tak, tak. Zaczekaj momencik, pójdziemy razem.
Wpisał jeszcze parę liczb i wyłączył komputer.
-Chodź- powiedział i wziął mnie za rękę.
Ledwo weszliśmy na salę, gdzie były regały z książkami wpadła na mnie średniego wzrostu blondynka i zaczęła radośnie trajkotać.
-Twoja przyjaciółka, Emily- szepnął mi do ucha Martinez i uśmiechnął się zostawiając nas same.
Po paru minutach rozmowy, poczułam że lubię tą mówiącą o wszystkim i o niczym blondyneczkę.
-Muszę iść pracować- powiedziałam niechętnie
-Jasne, jasne- odpowiedziała Emily- ja też muszę iść.
-No to pa- pożegnałam się.
Odeszłam w stronę kas, kiedy dziewczyna podbiegła do mnie wołając moje imię.
-Ty może coś kręcisz z Martinezem?- spytała prosto z mostu- wiem, że się przyjaźnicie.
Jej pytanie sprawiło, że zmieszałam się i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-Nie- wybąkałam w końcu, czując, że muszę na razie zachować nasz związek w tajemnicy.
-Ok, to na razie Alex- rzuciła na odchodne.
Stanęłam za kasą i zaczęłam obsługiwać klientów. Przy kasie obok stał Martinez i co jakiś czas patrzył w moją stronę lekko się uśmiechając.
Kiedy zmniejszyła się liczba klientów usiadłam na wysokim krześle barowym za kasą, wyjęłam karteczki w różnych kolorach oraz długopis z szuflady. Napisałam na jednej z karteczek drukowanymi literami "KOCHAM CIĘ MARTINEZ" i podpisałam się pierwszą literą swojego imienia. Wstałam z krzesła i przechodząc koło Martineza wsunęłam mu karteczkę do tylnej kieszeni spodni i poszłam dalej do wyjścia. Wychodząc obejrzałam się za siebie i spojrzałam, jak Mart wyjmuje karteczkę, czyta ją i patrzy w moim kierunku.
Wyszłam przez służbowe drzwi na zewnątrz, by zaczerpnąć powietrza. Kiedy usiadłam na najniższym schodku i zaczęłam patrzeć bezmyślnie w rosnące niedaleko krzewy, kątem oka zobaczyłam migniecie jakiegoś ciemnego cienia na uliczce prowadzącej do magazynu. Odruchowo wstałam, by sprawdzić co to było. Znów mignięcie, które zauważyłam kątem oka. Tym razem koło krzewów. Stanęłam na środku uliczki i obserwowałam w skupieniu krzewy, gdy cień mignął kolejny raz na uliczce koło magazynu. Zaciekawiona podeszłam bliżej magazynowej bramy. Kolejne mignięcie ciemnego cienia, tym razem bardzo blisko mnie. I nagle ktoś złapał mnie od tyłu za ramiona. Wrzasnęłam na całe gardło.
-Alex, kochanie- powiedział męski głos, którego nie rozpoznałam od razu w strachu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Martineza z uniesionymi rękami do góry.
-Mart- wydyszałam i mimowolnie oparłam dłonie na kolanach głośno oddychając.
-Nie chciałem cię tak przestraszyć Kochanie, wybacz- powiedział ze skruchą.
-Nie- zaprzeczyłam- to nie twoja wina. Po prostu wydawało mi się, że widziałam kilka razy jakiś cień.
-Chodź do mnie- powiedział i objął mnie. Od razu poczułam się bezpieczniej- może ci się wydawało kochanie?- zapytał delikatnie.
-Nie, widziałam to, na pewno- powiedziałam z przyciśniętą twarzą do jego klatki piersiowej.
-Chodźmy do budynku, porozmawiamy o tym później- objął mnie w talii i poprowadził do drzwi.
Zanim weszliśmy do księgarni Martinez zatrzymał się w holu, pochylił się i lekko pocałował moją dolną wargę. Odwzajemniłam pocałunek. Po chwili nie mogliśmy się od siebie oderwać delikatnie się całując. Mart trzymał w dłoniach moje policzki i lekko przyciskał mnie do ściany. Moje dłonie spoczywały na jego biodrach.
Nagle drzwi od księgarni się otworzyły i usłyszeliśmy głos Emily.
-Co wy...?- nie dokończyła zdania. 
-Em...- wydobyłam z swojego gardła nie wiedząc co jej powiedzieć.
Głos zabrał Martinez.
-Co robimy? Już tłumaczę: całujemy się, to znaczy teraz już nie, bo nam przerwałaś- powiedział to z nutą złości, a ja spojrzałam na niego zdziwiona jego tonem.
Emily wyraźnie się zmieszała, a ja zaklęłam w myślach to, że nie utrzymałam naszego związku w tajemnicy, chociaż sama nie wiedziałam po co miałabym to robić.
-Wracajmy do pracy- powiedziałam nieśmiało do Martineza.
Mart na oczach Emily objął mnie, pocałował raz jeszcze i dopiero wtedy mi odpowiedział "ok kochanie".
-Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteście razem?- zapytała z wyrzutem Emily, gdy weszliśmy do części głównej księgarni.
-Nie było jakoś tak okazji- zbyłam ją.
Na szczęście kierowniczka kazała mi ustawić książki w dziale NOWOŚCI, więc nie miałam czasu na dłuższą rozmowę z przyjaciółką.
Kiedy moja i Martineza zmiana w pracy dobiegła końca, Mart podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
-Chcesz wpaść dziś do mnie?- zapytał
-Jasne- powiedziałam z radością.
-Musimy tylko skoczyć do sklepu, po kilka rzeczy. Nie miałem ostatnio czasu na zrobienie zakupów.
-Nie ma problemu- odpowiedziałam i wzięłam go za rękę.
Wyszliśmy przed księgarnię i skierowaliśmy się do najbliższego supermarketu. Zrobienie zakupów zajęło nam niecałe trzydzieści minut. Wracając ze sklepu objadaliśmy się kupionymi piankami.
-Uwielbiam je- powiedział Martinez. Wziął jedną z opakowania i włożył mi do ust.
-Ja też- powiedziałam z pełnymi ustami, co odrobinę zniekształciło moje słowa.
Weszliśmy do naszego wieżowca i wjechaliśmy windą na piętro Martineza.
-Co masz ochotę zjeść na obiadokolację?- zapytał Mart, gdy wchodziliśmy do jego mieszkania.
-A co masz?- odpowiedziałam pytaniem.
-Hm...- zamyślił się- mam mrożoną pizzę, mrożone zapiekanki i mrożone frytki. To na co masz ochotę?- ponowił pytanie.
-Może pizza?- zaproponowałam.
-Już się robi. Idź usiąść do salonu, ja zaraz do ciebie przyjdę. Czuj się jak u siebie kochanie.
Weszłam do jasnego pokoju i usiadłam na jasnobrązowej kanapie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu pilota do plazmowego telewizora wiszącego na ścianie. Leżał na podłodze, podniosłam go więc i włączyłam telewizor. Zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał w poszukiwaniu jakiegoś dobrego filmu. Gdy znalazłam ciekawy film katastroficzny, który właśnie miał się zacząć, rozsiadłam się wygodnie i oczekiwałam na rozpoczęcie. Po chwili do pokoju przyszedł Martinez z dużym talerzem pizzy.
-Nie ma to jak dania w mrożonce- powiedział z uśmiechem- dziesięć minut i jedzenie gotowe.
Postawił talerz na stole i wyszedł raz jeszcze do kuchni. Wrócił z napojami i ketchupem.
-No to smacznego- powiedział
-Dziękuję kochanie.
Zaczęliśmy jeść w momencie w którym rozpoczął się film. Zjedliśmy pizzę, która naprawdę była dobra i przytuliliśmy się do siebie układając w wygodnych pozycjach. Martinez wyjął koc, którym nas przykrył. Było mi przy nim bardzo dobrze. Mimo oglądania filmu, cały czas głaskał mój policzek wierzchem dłoni i co jakiś czas całował mnie w czubek głowy.
Nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam w jego ramionach. 
___________________________________
No i mamy po dłuższej przerwie piąty rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Komentujcie :)